sobota, 29 grudnia 2012

Budzę się rano...






Budzę się rano, jednak coś nie pozawala mi wstać. Nie jest to grypa ani żaden ostry kac, nie przygniata mnie ściana więc teoretycznie mogę się ruszać, a jednak leżę i patrzę w jeden punkt. Nic już na to nie poradzę dopadło mnie śmiertelne uzależnienie, będę tak patrzył i wdychał, dotykał i czuł po grób. Przepadło dawne życie przyszło nowe kolorowe pełne radości szczęścia i tęsknoty. Nigdy tak nie tęskniłem, nigdy nie byłem tak głodny i głodny, syty a zarazem nienasycony. Leżę i nie chce mi się ruszać bo po co skoro szczęście me przy mnie w piżamce podaje mi kawę i uśmiechem ozdabia mi czas, skoro mam ją obok i mieć już będę zawsze. Leżeć i wdychać Cię i czuć Cię sercem dłonią całym sobą, widzieć i widzeniem tym podziwiać każdy Twój gest każdy fragment Ciebie… spokoju mam tyle, że starczy dla wielu i te oczy… ach co za oczy… moje oczy choć w Twoim ciele. Zwariowałem, oszalałem, na szczęście diagnoza jest prosta to Miłość. Byśmy zawsze byli szczęśliwi, siebie głodni, pragnący, spojrzeń łaknący, dotykiem nienasyceni, byśmy zawsze byli dla siebie wsparciem nawet w drobnostkach, a nasza miłość niech będzie dla innych wzorem i pięknym punktem na mapie tego świata dla wszystkich z którymi styczność mieć będziemy. KOCHAM CIĘ!!!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz