Budzę się rano, jednak coś nie
pozawala mi wstać. Nie jest to grypa ani żaden ostry kac, nie przygniata mnie
ściana więc teoretycznie mogę się ruszać, a jednak leżę i patrzę w jeden punkt.
Nic już na to nie poradzę dopadło mnie śmiertelne uzależnienie, będę tak
patrzył i wdychał, dotykał i czuł po grób. Przepadło dawne życie przyszło nowe
kolorowe pełne radości szczęścia i tęsknoty. Nigdy tak nie tęskniłem, nigdy nie
byłem tak głodny i głodny, syty a zarazem nienasycony. Leżę i nie chce mi się
ruszać bo po co skoro szczęście me przy mnie w piżamce podaje mi kawę i
uśmiechem ozdabia mi czas, skoro mam ją obok i mieć już będę zawsze. Leżeć i wdychać
Cię i czuć Cię sercem dłonią całym sobą, widzieć i widzeniem tym podziwiać
każdy Twój gest każdy fragment Ciebie… spokoju mam tyle, że starczy dla wielu i
te oczy… ach co za oczy… moje oczy choć w Twoim ciele. Zwariowałem, oszalałem, na
szczęście diagnoza jest prosta to Miłość. Byśmy zawsze byli szczęśliwi, siebie
głodni, pragnący, spojrzeń łaknący, dotykiem nienasyceni, byśmy zawsze byli dla
siebie wsparciem nawet w drobnostkach, a nasza miłość niech będzie dla innych
wzorem i pięknym punktem na mapie tego świata dla wszystkich z którymi
styczność mieć będziemy. KOCHAM CIĘ!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz