wtorek, 26 lutego 2013

O bycie i niebycie tu.




O bycie i niebycie Tu.
(traktat poetycki o przemijaniu)


Część 1.

Osoby:
Kupido – przejaw dobra, ideał miłości
Afryzja – partnerka Kupida, jego bratnia dusza
Eros – brat Kupida, przejmujący rolę narratora, obserwator


220000
(ławka w parku)

Kupido:

Około tej pory życia mego
postanowiłem życiem być dla innych
po mej śmierci


Afryzja:

Jak?


Kupido:

Cząstkę siebie lub nawet całość
wedle woli i przydatności ofiarowuję


Afryzja:

Dalej nie rozumiem.


Kupido:

Zgodziłem się na to
by po mojej śmierci
me członki przeznaczono na części
dla potrzebujących
umierających


Afryzja:

Dlaczego?
szacunku nie masz dla ciała własnego?


Kupido:

Ależ mam i to jest przejaw tego
niech żyje dalej co może
po mym zejściu
wszak lepiej żyć ciału
w ciele innym choć cudzym
niż gnić nieprzydatnie w ziemi
to dla ludzi gest
robaki i tak wiele ze mnie dostaną


Afryzja:

A skąd ten pomysł
skąd myśl ta na ciebie spłynęła?


Kupido:

Przeżywszy już ponad dwieście dwadzieścia tysięcy godzin
tu na ziemi
na tym padole
człowiek choć młody myśli czasem
o tym co z siebie dał
co dobrego uczynił?
doszedłem do wniosku
że nawet minut sekund niewiele
poświęciłem na dobro
na to by świat ulepszać
by siebie zbawić
dobra ze mnie niewiele
więc co po mnie zostanie?
niech ma nerka
me serce
lub inne boże dzieło
przysłuży się dobrem
niech na mój rachunek procentuje
i jeszcze jedna korzyść z tego płynie
żyć będę w pamięci
póki dzięki mnie uratowany będzie żył
otoczony wdzięcznością choć niemal anonimowy
będę w jego ciele mym ciałem żył


Afryzja:

Zaskakujesz mnie mój miły


Kupido:

Myślałem że właśnie po to jest narzeczony
by życie ukochanej urozmaicać by
o dobro jej dbać
a przede wszystkim jej miłość


wtorek, 5 lutego 2013

Z suchą różą....




Z suchą różą w dłoni wsiadła do pociągu. Spakowała niewiele. Jedna walizka, kilka wspomnień i róża, to wszystko co zabrała ze sobą w podróż. Wstała wcześnie rano, bała się, że nie zdąży, dlatego nie zjadła śniadania. Gdy dotarła na dworzec pociągu jeszcze nie było – zdążyłam pomyślała, lęk minął. W walizce zadźwięczało szkło to obiły się o siebie kieliszki i niedopite wino. Usadowiła się wygodnie w wolnym przedziale, jeszcze chwila i wyruszy.
Dwie godziny później wysiadła. Na dworcu nie spotkała żadnego człowieka. Wzięła mocny wdech i ruszyła w kierunku pobliskiego wzgórza, jedynego w tej okolicy wzniesienia. Gdy znalazła się na szczycie otworzyła walizkę, wyciągnęła kieliszki, rozlała wino, do butelki wsadziła różę. Usiadła na trawie myślami cofnęła się w czasie, do chwil gdy jego namiętny dotyk wędrował po jej ciele, gdy czuła całą sobą jego męskość, do chwil gdy on i ona… W oczach pojawiły się łzy. To było przeznaczenie, to że się spotkali, zakochali i nawet to że jego już nie ma, że zabrała go śmierć. Podświadomość mówiła zapomnij to co złe, pamiętaj to co piękne i dobre. Już sama nie wiedziała co jest silniejsze… siedziała w zadumie dłuższą chwilę, poczym na jej twarzy pojawił się uśmiech. Już wiem – pomyślała - już wiem co będę pamiętać, to była prawdziwa, wielka miłość.